sobota, 14 grudnia 2013

1. Bezsilność

 Ciemność... Już od najmłodszych lat nie potrafiłam się z nią pojednać. Nawet w najbardziej odległych wspomnieniach potrafię wyszukać momenty, w których prawie każdej nocy biegnę ciemnym holem do sypialni rodziców, kurczowo przyciskając do piersi wielkiego, pluszowego misia. Mały, pluszowy Teddy... Rodzice byli naszymi najwspanialszymi obrońcami – wraz z Teddym zawsze byliśmy bezpieczni w magicznym kokonie stworzonym z ciepłych ciał mamy i taty.

 Gdy skończyłam pięć lat, rodzice przedstawili mi cudowny wynalazek, jakim była lampka nocna. Malutkie urządzenie oświetlające cały mój pokój magiczną, różową poświatą, która była w stanie przegonić spod mojego łóżka wszelkie najgorsze stwory, a umysł uwolnić od nękających go koszmarów.



 Teraz nie miałam przy sobie ani rodziców, ani Teddy'ego, ani nawet tego delikatnego, różowego światełka.
Sama jak palec tkwiłam pośród smolistej ciemności, usilnie doszukując się jakiegokolwiek celu mojego kolejnego pobytu w tym przerażającym miejscu.
Przygotowywałam się na najgorsze – na kolejną dawkę przykrych ostrzeżeń, niespodziewany ból i w końcu na to, że mama lub tata wyciągną mnie z tego piekielnego snu.

 Bo, oczywiście, to tylko sen... Takie miejsca nie występują w rzeczywistości. Może rzeczywiście się przepracowałam w trakcie niedawno zakończonego roku szkolnego? 
Zawsze lubiłam mieć zapięte wszystko na ostatni guzik – od relacji z przyjaciółkami i resztą znajomych, przez najróżniejsze egzaminy czy klasówki, po treningi z koszykówki. Teraz to pewnie mój umysł dawał upust wszelkim złym emocjom.

 Mijała kolejna minuta, a może nawet godzina, gdy panującą wokół mnie ciszę rozdarł dziwny dźwięk. Potrzebowałam dłuższej chwili, by uzmysłowić sobie, że jest to szloch młodej kobiety. W dodatku głos wydawał mi się znajomy...

- Czy wyjdzie z tego, panie doktorze?

 Na Boga, przecież to ciocia Alexandra! Siostra taty. Ale... Przecież ona była w Hamilton! Jeszcze dzisiaj rano z nią rozmawiałam, skąd więc... I dlaczego, u diabła, znajduje się w towarzystwie lekarza?!

- Proszę się uspokoić, pani McMillan, wszystko mamy pod kontrolą. Pańska bratanica doznała poważnych obrażeń, jednak nic nie zagraża ani jej zdrowiu, ani życiu. Proponuję, by poszła pani trochę odpocząć, miała dziś pani stanowczo za dużo wrażeń...

 Nie usłyszałam dalszych słów lekarza, gdyż zagłuszył je głośny, przepełniony bólem szloch cioci...

 Tkwiłam więc dalej w otaczającej mnie ciemności, znów nie odbierając jakichkolwiek dźwięków. Powoli starałam się przetrawić niedawno usłyszane informacje.

  Przez dłuższy czas nie potrafiłam wywnioskować przyczyn moich rzekomych „poważnych obrażeń”. Dopiero po chwili drobne fragmenciki pewnych zdarzeń zaczęły przedostawać się do mojej świadomości: szybki, czerwony samochód, krzyk mamy, pisk hamulców... bolesne zderzenie z blaszaną powierzchnią...

  Wypadek...

 Nie, nie mogłam tak bezczynnie tkwić w tym ciemnym zaułku. Musiałam odnaleźć rodziców – sprawdzić, czy nic im się nie stało...

  Nagle zorientowałam się, że nie mogę wykonać żadnego większego ruchu. Zupełnie, jakby ktoś skrępował mnie naprawdę mocnymi linami.
 Zaczęłam więc niespokojnie wiercić się i szamotać, zachłannie łapiąc przy tym powietrza, gdyż niespodziewanie chwyciły mnie niewiarygodne duszności. W pewnej chwili mojej bezsensownej walki o wyzwolenie usłyszałam dziwny, ostry pisk.

  Znów straciłam kontakt z rzeczywistością...
~*~

 Z lekkim ociąganiem po raz czwarty zdecydowałam się podjąć próbę rozwarcia zamkniętych powiek. Potwornie bałam się tego, co mogę ujrzeć po otwarciu oczu. Byłam pewna, że jeżeli po raz wtóry tego dnia znajdę się w jakimś ciemnym, mrocznym pomieszczeniu to dostanę kociokwiku. 

 Z drugiej strony, teraz, gdy leżałam z opuszczonymi powiekami, również otaczana byłam przez ciemność.
 Nerwowo zagryzłam dolną wargę, decydując się na ryzyko. Chciałam zrobić to jak najszybciej. Pośpiech zdecydowanie jest złym doradcą.

 Gdy tylko otworzyłam oczy poczułam drażniący ból w skroniach. Jęknęłam mimowolnie.
Widziany przeze mnie obraz był mocno niewyraźny, przez co szybko zaczęły opanowywać mnie silne mdłości. Powstrzymałam jednak napad torsji, skupiając całą swoją uwagę na szybkim i mocnym mruganiu ociężałymi powiekami.

 Po niecałej minucie wszystko wróciło do normy – tak mi się przynajmniej wydawało. Zmarszczyłam czoło, próbując się zorientować, skąd kojarzę ten biało-błękitny pokój z niezwykle skromnym wyposażeniem, kratami w oknach i specyficznym zapachem unoszącym się w powietrzu.
 Poruszyłam się niespokojnie zdając sobie sprawę, że leżę na niewygodnym łóżku, opleciona zwojami drobnych rureczek.
 Szpital.

 Znajdowałam się w sali szpitalnej. Tylko... Dlaczego?

- Witaj, Desiree, cieszę się, że w końcu zdecydowałaś się obudzić. Byłam pewna, że zamierzasz przespać całą resztę swojego życia.

 Zdezorientowana obróciłam szybko głowę, doszukując się źródła głosu.
Jęknęłam przy tym z bólu. Moja forma zdecydowanie pozostawiała w tej chwili wiele do życzenia.

- Oj, spokojnie, kochana. Nie powinnaś teraz wykonywać żadnych gwałtowniejszych ruchów. Jesteś jeszcze dosyć mocno poobijana. Potrzebujesz czegoś? Może jesteś głodna? Albo chcesz napić się wody? Pamiętaj, że jeżeli tylko poczujesz się gorzej, masz natychmiast mnie wezwać. Dobrze, Desiree?

 W końcu zdałam sobie sprawę, że przemawiająca do mnie kobieta jest pielęgniarką. Chciałam zapytać się jej o rodziców, jednak nie potrafiłam wydobyć z siebie żadnego dźwięku.

 W milczeniu więc obserwowałam jak kobieta sprawnie poprawia mi poduszki i przykrycie, następnie zabierając się za sprawdzanie mojej kroplówki i ustawianie na stoliczku, stojącym obok mojego łóżka, rzędów przeróżnych lekarstw, bandaży i plastrów.

 W jej dłoni nagle pojawił się termometr rtęciowy, który, po uprzednim kilkukrotnym strzepnięciu, bez słowa wpakowała mi do ust.
 Skrzywiłam się, czując na języku szklany posmak ciała obcego. Nie mając nic lepszego do roboty, zaczęłam niespokojnie rozglądać się po pomieszczeniu. Miałam nadzieję, że jak najszybciej będę mogła je opuścić.

 Niespodziewanie zorientowałam się, że pielęgniarka ma zamiar wyjąć z moich ust termometr, o którym istnieniu zdążyłam już zapomnieć.

- A teraz, Desiree, jeżeli oczywiście masz na to ochotę, ktoś chciałby z tobą porozmawiać.

 Odwróciłam wzrok w tym samym kierunku, w którym kobieta porozumiewawczo skinęła głową.
Na moje usta wpłynął szeroki uśmiech, gdy tylko rozpoznałam osobę stojącą w drzwiach sali.

- Ciocia Alexandra! – Niemiłosiernie przestraszyłam się dźwięku własnego głosu.

- Cześć, kochanie. Jak się czujesz?

 Mimo że stała w znacznej odległości, dostrzegłam błyszczące w jej oczach łzy. Biedna ciocia... Musiała w ostatnim czasie przejść przez prawdziwe piekło. 
 Celowo nie udzielałam odpowiedzi, póki nie usiadła przy moim łóżku, chwytając moją rękę w swoje delikatne, chłodne dłonie.

- Czuję się całkiem w porządku – oczywiście, było to kłamstwo, jednak nie chciałam jej dodatkowo martwić. – Nie wiesz może, gdzie są rodzice? Wszystko z nimi dobrze?

 W odpowiedzi ciocia wybuchła tylko głośnych płaczem, gwałtownie puszczając moją rękę i skrywając twarz w dłoniach.

 Zadrżałam na całym ciele – to z pewnością nie był dobry znak. Musieli doznać znacznie poważniejszych obrażeń niż ja, w końcu siedzieli na samym przedzie. Wolałam jednak usłyszeć tą informację z ust cioci. Może jednak nie było tak źle? Może ona niepotrzebnie robiła taką aferę?

 Przerażona spoglądałam to na nią, to na pielęgniarkę, która zaczęła uspokajająco gładzić ciocię po plecach, podając jej jednocześnie szklankę wody i niewielkiej wielkości tabletkę – z pewnością na uspokojenie.

 Gdy mój wzrok spotkał się ze spojrzeniem kobiety, dostrzegłam w jej oczach ból przemieszany z troską i współczuciem. Przełknęłam z trudem ślinę, posyłając jej niemą prośbę, by to ona powiedziała mi cokolwiek o mamie i tacie. Pracuje w końcu w tym szpitalu, powinna wiedzieć, w jakim są stanie i czy będę mogła niebawem się z nimi zobaczyć.

 Tak bardzo za nimi tęskniłam...

 Pielęgniarka, jakby słysząc moje myśli, gwałtownie pokręciła głową, po czym pochyliła się tak, że poczułam na swojej twarzy jej ciepły oddech.

- Desiree... Muszę ci coś powiedzieć...
~*~
dwa lata później

 Kochana Mamo! Kochany Tato!

 Długo zwlekałam z tym listem. Miałam zbyt wiele na głowie, nie potrafiłam zebrać myśli i uczuć, a potem jeszcze ubrać je w odpowiednie słowa. 
 Dzisiaj mija drugi rok od wypadku... Stoję nad Waszą płytą nagrobkową, zastanawiając się, jakim cudem w trakcie kilku sekund tylko tyle z Was zostało – nędzne prochy zamknięte w małej urnie, zakopane pod ziemią. Wiem, że gdzieś na tym cmentarzu znajduje się też sprawca tego wypadku. On też nie przeżył... A powinien – powinien żyć nękany wyrzutami sumienia przez wiele, wiele lat. Nie znam jego nazwiska, mam jednak nadzieję, że nawet przypadkowo nie natknę się na jego grób...
 Tak strasznie za Wami tęsknię. Nie potrafię pogodzić się z tym, że jedno silne zderzenie plus kilka gorących płomieni pożaru na zawsze rozdzieliło mnie z Wami. Często zastanawiam się, dlaczego Bóg nie pozwolił mi spłonąć razem z Wami, bądź Wam przeżyć razem ze mną... Do dziś nie podziękowałam osobie, która wyciągnęła mnie z tego zmasakrowanego samochodu. Nawet nie wiem, czy mam za co dziękować. Mimo obecności cioci i przyjaciół, czuję się potwornie samotna w otaczającym mnie świecie.
 Tatusiu, czy wiesz, że ciocia Alexandra jest w ciąży? Miałeś rację, gdy mówiłeś, że Jeremy jest odpowiednim mężczyzną dla Twojej siostry. Chciałeś być wujkiem, podsłuchałam kiedyś, jak żartowałeś sobie, że Alexandra ma koniecznie urodzić chłopca, bo masz ochotę nauczyć go „prawdziwej gry w koszykówkę”. Tak szybko Ci się odechciało?
 Mamo, z bólem serca muszę napisać, że Twoja kwiaciarnia została przerobiona na sklepik z kiepskiej jakości odzieżą używaną... Przykry widok, który muszę oglądać za każdym razem, gdy tylko wracam z liceum. Brakuje mi chwil, w których zaglądałam do Ciebie i pomagałam przy układaniu bukietów, a Ty pryskałaś mnie żartobliwie sprejem nabłyszczającym.
 Wszystkiego mi brakuje. Wszystko, co jest związane z Wami, znika, a ja mam ochotę zniszczyć resztę rzeczy kojarzących mi się z Wami, a jednocześnie zachować je, ukryć tak, by nikt ich nigdy nie dorwał...
 Nigdy nie pogodzę się z Waszą śmiercią i nikt i nic mnie do tego nie zmusi! Nikt i nic...

 Tęsknię,
 Desiree

 Przyjrzałam się w zamyśleniu kartce ze świeżo napisanym listem, po czym wyjęłam z kieszeni spodni niewielką zapalniczkę i, pokonując swoją niechęć do ognia, szybko i sprawnie podpaliłam papier obserwując jak w mgnieniu oka zmienia się w garstkę popiołu.

- A co, jeżeli nie zdążyli tego jeszcze przeczytać?

 Znajomy głos wyrwał mnie z chwilowego transu. Nie musiałam nawet odwracać głowy, by wiedzieć, kto właśnie stanął po mojej prawej stronie i zaczął cichą kontemplację nad grobem moich rodziców.

 Nie miałam jednak ochoty na dłuższe oglądanie szarego nagrobka, toteż skierowałam swój wzrok na stojącą u mego boku nastolatkę.

- Nie wyglądasz zbyt obiecująco – skwitowałam, przypatrując się twarzy dziewczyny. – Znowu to robiłaś?

 Peyton Evans – bo tak nazywała się jedna z trzech moich najlepszych przyjaciółek – przez dłuższy czas nie odpowiadała na moje pytanie. Miałam więc czas na dokładne przyjrzenie się jej stanowi fizycznemu, który pozostawiał wiele do życzenia: skóra w ziemistym odcieniu była sucha, przyozdobiona w niektórych miejscach zadrapaniami i siniakami, włosy, niegdyś zdrowe i złocisto rude, teraz raziły po oczach swoją matowością i zniszczonymi końcami. Pod oczami zagościły duże i wyraźnie widoczne sińce.

 Dziewczyna w końcu oderwała wzrok od grobu po czym spojrzała na mnie swoimi brązowymi oczami z niekrytą urazą.

- A jak sądzisz? Musiałam skądś zdobyć pieniądze na towar. Ten, który mi został, zużyłam dzisiaj rano...

 Widać, chciałam powiedzieć, jednak w porę ugryzłam się w język.

- Jak długo masz zamiar jeszcze to ciągnąć?

- Tyle, ile będę w stanie to przetrzymać – Peyton bez większego entuzjazmu wzruszyła ramionami. – To w sumie, jak dotąd, najlepszy sposób na legalne zdobywanie potrzebnych pieniędzy...

- Legalne?! – Nie mogłam uwierzyć w usłyszane słowa. – Chodzenie do łóżka z facetem twojej matki uważasz za legalny sposób? Dziewczyno, kokaina chyba doszczętnie zniszczyła twój mózg!

 Odpowiedział mi głośny gwałtowny syk. Z lekkim przerażeniem obserwowałam jak nastolatka, niczym dziki zwierz, dokładnie penetrowała otoczenie, po czym rzuciła w moją stronę parę porażających błyskawic, które wstrząsnęły moim ciałem mocnymi dreszczami.

- On jest dla niej za młody – warknęła, nie odrywając wzroku od czubków swoich butów. – Mógłby być moim bratem. Zresztą, nie jestem jedyną dziewczyną, z którą on sypia za plecami matki...

 Boże, ja chyba żyję w jakiejś przeklętej telenoweli!, nie zorientowałam się, że ta myśl, zamiast posłusznie pozostać w mojej głowie, błyskawicznie wydostała się z moich ust.

 Odpowiedział mi śmiech pełen goryczy, ściskający całą swoją mocą za serce, a także pozostałe organy wewnętrzne.

- Z chęcią zamieniłabym się z tobą rolami, Desiree. Moje życie to raczej dramat, nie prymitywna telenowela, w której cuda rodem z baśni rekompensują wcześniej spotkane straty...

 Mimowolnie spojrzałam na grób rodziców zdając sobie sprawę, że słowa Peyton mają swoje doskonałe odzwierciedlenie również w moim życiu. Z trudem pohamowałam łzy cisnące mi się do oczu.

- Więc dalej będziesz spotykać się z tym zboczeńcem?

- A jak inaczej mogę zdobywać pieniądze? Mam kraść?

 Doskonale wiedziałam, że przyjaciółka nie dopuści się kradzieży. Było to dla niej zbyt wielkie poniżenie – większe od samego faktu bycia narkomanką lub sprzedawania swojego ciała napalonemu seksualnie mężczyźnie.

- No nie wiem... Może byś spróbowała jakoś z tym zawalczyć? Pójść na odwyk. Do psychologa... Nie możesz pozwolić, by prochy rządziły twoim życiem...

 To nie był pierwszy raz, kiedy udzielałam Peyton tego typu rad. Robiłam to stosunkowo często, odkąd tylko nakryłam ją w szkole na zażywaniu kokainy. Oczywiście schemat był ten sam: ja siliłam się na jakiekolwiek porady – odpowiadała mi zawsze głucha cisza i pusty wzrok przyjaciółki.

 Tym razem tylko jedna rzecz była inna – spojrzenie przyjaciółki nie było zupełnie puste. Dostrzec w nim można było obojętność zmieszaną z zagubieniem. Doskonale wiedziałam, że przyjaciółka już dawno osiągnęła dno. Nie miała jednak siły, by się z niego wydostać, albo nawet chęci na to,  aby podjąć jakiekolwiek działania.

 Była zmęczona i bezsilna – zupełnie jak ja.

 Z cichym jękiem pełnym bólu przytuliłam się do Peyton, pragnąc pokazać jej, że nie jest sama w tym całym życiowym chaosie, a jednocześnie chcąc znaleźć podobne wsparcie dla samej siebie.

 Dziewczyna, jakby szperając w zakamarkach mojego umysłu, odwzajemniła uścisk, głośno przy tym wzdychając.

 Było gorące, lipcowe popołudnie. Pierwsze tygodnie wakacji. Całe młode pokolenie Wellington szalało z radości spowodowanej nagłą dawką swobody i wolności. Każdy miał inne plany, które albo zamierzał zrealizować, albo też prędko porzucić w niepamięć, ciesząc się nadmiarem słodkiego lenistwa.

 Gdy tak stałam nad grobem mamy i taty, nadal obejmując przyjaciółkę, dotarło do mnie, jak bardzo jestem zniewolona przez schemat własnego życia. Życia w tęsknocie, strachu i ciągłej żałobie. 

 I zrozumiałam bezsilność Peyton – bowiem sama na chwilę obecną nie potrafiłam wykrzesać z siebie żadnej chęci na rozpoczęcie nowego, lepszego rozdziału. 

 Rozdziału bez rodziców.

~*~
 Szczerze, nie sądziłam, że uda mi się jeszcze w tym tygodniu dodać pierwszy rozdział. Cieszę się, że jednak nie odkładałam jego tworzenie na "potem", zwłaszcza, że pomysł na niego miałam zaraz po założeniu tego bloga i w znacznej części jest on zwykłą kontynuacją prologu.
 Poznajecie tutaj Peyton - kolejną bohaterkę opowiadania. W dalszych rozdziałach pojawią się dwie pozostałe przyjaciółki Desiree, a później jeszcze jedna postać.
 Osobiście jestem zadowolona z tej notki i mam nadzieję, że szybko przyjdzie mi pomysł na następną, którą zdążę opublikować jeszcze przed Świętami.

 Z góry napiszę, że opowiadanie będzie miało zarówno rozdziały zawierające dużo akcji jak i te spokojniejsze. Wiem, że duża część z Was kocha rozlewy krwi i tym podobne sceny i owszem, coś w tym stylu będzie występować w tym opowiadaniu, ale bez przesadyzmu, oczywiście ;)

Rozdział tymczasowo niezbetowany (chciałam jak najszybciej go opublikować ;) ), przepraszam za tymczasowe błędy!

20 komentarzy:

  1. Fajnie przedstawiłaś sytuację w szpitalu. Nie chciałaś tego skończyć, jak najszybciej co występuje na niektórych blogach. Dawkujesz nam emocje powoli i podsycasz ciekawość. Podoba mi się postać Desiree, tak samo jak jej imię. Skąd ty je wytrzasnęłaś? Peyton również jest ciekawą postacią. Narkomanka, która nie dopuszcza się kradzieży, ale woli sprzedać swoje ciało. Ciekawa jestem jak długo jeszcze wytrzyma? W końcu narkotyki to chyba najgorszy z nałogów i najtrudniejszy do pokonania. Zresztą, nie wytłumaczyłaś nam, co ją do tego popchnęło, przez co jest jeszcze ciekawszą postacią.
    Czekam na ciąg dalszy i zapraszam do mnie, gdzie właśnie pojawił się rozdział 1.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podejrzewam, że gdybym od razu przeszła do sytuacji na cmentarzu, rozdział miałby znikomą długość i w ogóle nie nadawałby się do opublikowania :)
      Desiree... Hm, na sto procent imię “wytrzasnęłam“ z książki, tylko tytułu nie pamiętam i też nie wiem, czy było identycznie jak tutaj napisane :)
      Peyton to bardzo zagubiona postać. Może nawet bardziej zagubiona niż Desiree. Narkotyki są prawdziwym dnem dla człowieka.
      A co do wyjaśnień. Specjalnie używam narracji pierwszoosobowej i o poszczególnych bohaterach dowiesz się tyle, ile wie sama Desiree - przy okazji zobaczysz, na ile dziewczyna zna chociażby swoje najlepsze przyjaciółki :)

      Usuń
  2. Chciałam rozdział przeczytać, ale gdy zobaczyłam ten poszatkowany tekst i dywizy zamiast myślników w dialogach... moje poczucie estetyki dostało zawału.

    ~Zniesmaczona

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, wybacz, ale nie udzielę reanimacji Twojemu poczuciu estetyki. Nie jestem specjalistką od wyglądów, dla mnie liczy się treść i przesłanie.
      Tekst jest edytowany tak, jak to robię od lat, może to wina ustawień szablonu lub Twojej przeglądarki.
      Pozdrawiam, panią Zniesmaczoną i dziękuję za trolla ;)

      Usuń
  3. Rozdział mi się podobał. Był taki dość smutny, ale w sumie przemawiają do mnie takie ponure tematy zahaczające o dramat, więc wrażenia po czytaniu były dobre. Ogólnie podoba mi się twój styl, choć na ogół nie lubię narracji pierwszosobowej (ale na szczęście piszesz w czasie przeszłym ^^).
    Dla Desiree (wgl oryginalne imię) zaczyna się teraz bardzo trudny czas. Miała dobry kontakt z rodzicami i była z nimi blisko, a tu straciła ich i to w taki sposób. Musiało jej być bardzo trudno, gdy się obudziła i dowiedziała, że tylko ona przeżyła. Wgl ciekawe, kto ją wtedy wyciągnął z tego auta. Swoją drogą, przypomina mi to pewną książkę, ta cała sytuacja. Czytałaś może "Ever"?
    A potem przeskok o dwa lata do przodu, w sumie dobrze :). Bohaterka pewnie już nieco bardziej się ogarnęła po tej tragedii, choć nie do końca, o czym świadczy jej list i odwiedziny na grobie rodziców. Jest w bardzo trudnej sytuacji, więc pewnie jeszcze długo potrwa, zanim się z tym pogodzi, i zarazem trudno jej rozpocząć nowy rozdział w życiu, skoro tamten skończył się tak nagle.
    Ta przyjaźń z Peyton pewnie też ma coś wspólnego z tym, że obie mają dużo problemów, tyle że każda inne, i może to je do siebie zbliża.
    Ogólnie ciekawa jestem, jak to się dalej potoczy. Po naszej wczorajszej rozmowie zastanawiają mnie twoje plany, i nawet już się tak nie boczę, że to nie jest ff :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że notka przypadła Ci do gustu :) Ogólnie, to opowiadanie będzie miało dosyć smutny klimat, wydarzy się w nim sporo przykrych rzeczy, nie tylko głównej bohaterce, ale też jej przyjaciołom. Piszę je w pewnym sensie bezując na faktach autentycznych, więc nikt mi nie może zarzucić, że przeginam z dramatyzmem.Narracja pierwszoosobowa jest już przeze mnie dobrze opanowana i łatwiej mi się tworzy dzięki niej opisy. I też dzięki niej będzie w opowiadaniu pewna nutka tajemniczosci, bo o pozostałych bohaterach będzie wiadomo tylko tyle, ile wie sama Desiree :)
      Rzeczywiście, dziewczyna przeżyła niemały szok, gdy pielęgniarka wyznała jej bolesną prawdę. Nie spodziewała się tego.
      Tak, czytałam “Ever“ i wierz mi, chciałam stworzyć coś na wzór tej książki, jednak stwierdziłam, że może to doprowadzić do tego, że nie zdołam zakończyć opowiadania przed końcem maja, a tego nie chcę. Owszem, pojawi się później inny chłopak, ale będzie on miał inną rolę niż... Damian (chyba tak nazywał się tamten chłopak Ever)?
      Przeskok czasowy był konieczny, by opisać kolejne wydarzenia. Gdyby stały się one zaraz po wypadku to by było trochę dziwne, a nie chcę zrobić z Desiree kompletnej Mary Sue, aczkolwiek pewnie i tak niektórzy za taką ją wezmą. Dziewczyna jednak będzie musiała zetknąć się z innymi przykrymi faktami.
      Peyton to bardzo zagubiona dziewczyna, o czym świadczy chociażby fakt, że wpakowała się w narkotyki. Zdecydowanie spośród trzech przyjaciółek Desiree ta będzie najmniej optymistycznie podchodzącą do życia postacią.
      Ogólnie cieszę się, że zaczęłaś przekonywać się do tego życiowego opowiadania :) myślę, że jego klimat raczej Cię nie zniechęci, bo lubisz smutne nastroje. No i, oczywiście, nie jest to żadne fantasy :)



      Usuń
    2. To fajnie, bo lubię takie cięższe, smutne klimaty. Jakoś tak niechętnie czytam sielankowe opowiadania/książki, bo z reguły się przy nich nudzę. Wolę albo wartką akcję, albo właśnie jakieś dramaty, wydarzenia rzutujące na bohaterów.
      Co do narracji, ja też piszę tylko tyle, ile wie dana postać ^^. Mam trzecioosobówkę personalną (bo trzecioosobowa jest albo wszechwiedząca, albo personalna, a ja wolę ten drugi wariant, bo nie umiem pisać wszechwiedzącą). Harry Potter jest pisany trzecioosobową personalną, dlatego ja się nauczyłam w niej pisać, żeby utrzymać styl nawiązujący nieco do kanonicznego. Ale skoro się nauczyłaś w pierwszej osobie, to chyba nie ma sensu tak nagle zmieniać upodobań. Blog o Caroline chyba też był w pierwszej osobie, o ile dobrze pamiętam?
      No, ale to nawet lepiej, że nie będziesz się całkiem wzorować na Ever i darujesz sobie taki wątek romansowy, jak tam był. Swoją drogą, czytałam tylko dwie pierwsze części Ever, więc nie wiem, co było w kolejnych.
      Zaiste, zdaję sobie sprawę, jak ciężko się pisze o postaciach po przejściach (w końcu sama to teraz przerabiam, tyle że moja postać ma zupełnie inne przejścia) i wiem, że cholernie ciężko to dobrze oddać. Dlatego przeskok jest dobrym rozwiązaniem (którego niestety nie mogę obecnie zastosować u siebie i muszę pisać po kolei :/).
      Mimo wszystko jestem ciekawa, jaką rolę odgrywa Peyton, bo wydaje się taką specyficzną postacią, dość mocno pogubioną w życiu.

      Usuń
    3. Tego tutaj raczej nie zabraknie. Myślałam nad takimi sielankowymi rozdziałami-zapychaczami, ale koniec końców z nich zrezygnowałam :)
      Rety, aż tyle rzeczy odnośnie narracji to ja nie wiedziałam :o aczkolwiek łatwo sobie wszystkie nazwy skojarzyć :)
      Wątek romansowy będzie, ale nie będzie wokół niego obracać się cała akcja.
      A seria Ever skończyła się... nie tak, jakbym chciała, żeby się skończyła, szczerze mówiąc :)
      Na “szczęście“ ja opisuję historie z mojgo życia wzięte, więc łatwiej mi się w to wczuć...

      Usuń
  4. Jeny wstęp cudowny. Od razu chce się płakać ;_;. Czekam na następne i już czuję, że wstrzeliłaś się w moje klimaty ^^.
    Pozdrawiam,
    Honeyed Girl.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) A mogę wiedzieć, jakie to dokładnie są Twoje klimaty?

      Usuń
  5. Zapomniałam skomentować.
    Podobał mi się sposób, w jaki opisałaś pobyt w szpitalu. Podzieliłaś na dwie części, jedną "myślową" i drugą "rzeczywistą" (mysli to rzeczywistość, noale). Przyjemnie, ciekawie się to czytało ;).
    Och, koleżanka Desiree nieco mnie zaciekawiła. Obie mają problemy, i próbują sobie z nimi radzić. Nawzajem siebie wspierają, piękne.
    Jestem bardzo ciekawa pozostałych przyjaciółek dziewczyny, nie mogę się doczekać rozdziału 2. .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myśli są rzeczywistością, fakt :) ale wiem, o co Ci chodziło i cieszę się, że takowy zabieg w rozdziale wywołał w Tobie dobre odczucia.
      Peyton to taka postać tragiczna w opowiadaniu. Z drugiej strony, bez spoilerów, ale dla pozostałych przyjaciółek Desiree też przygotowałam coś... niezwykłego ;>

      Usuń
  6. W końcu udało mi się dotrzeć i do ciebie. W komentarzu nie będę osobno pisać o prologu i rozdziale pierwszym, bo łatwiej będzie mi pisać o całości.
    Rozpoczyna się ciekawie i cieszę się, że tym razem będzie to całkiem własna opowieść. Ostatnimi czasy nie lubię zaczynać czytać opowiadań potterowskich. Chyba nie potrafię chwilowo znaleźć nic co by mnie zainteresowało.
    Ale wracając do treści. Zapewne teraz Desiree nie będzie mieć łatwo w życiu. Widać, że rodzice byli dla niej bardzo ważni i utrzymywała z nimi dobry kontakt, a teraz to wszystko się skończyło i musi sobie poradzić w nowej rzeczywistości. Informacja o stracie obojga rodziców musiała być dla niej wielkim szokiem i widać, że nawet po tych dwóch latach nie potrafi poukładać sobie życia i zacząć ten nowy etap.
    Zastanawia mnie też postać Peyton. Widać, że dziewczyna też nie potrafi sobie ułożyć w życiu. Tak się zastanawiam, czy dziewczyny znają się od dłuższego czasu, czy też ta przyjaźń nawiązała się w ciągu ostatnich dwóch lat, gdy obie nie potrafiły znaleźć dla siebie miejsca i cierpiały przez to, co wydarzyło się w życiu każdej z nich.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, że jest coś takiego jak SPAMownik? Nie toleruję żadnego typu ogłoszeń pod postami.

      Usuń
  8. Wciągło mnie od pierwszego akapitu. Opisy uczuć masz niesamowite. Główna bohaterka ma niełatwe życie, ale się stara. jej myśli, aż łapią za serce. Jej przyjaciółka to też ciekawa postać, mam nadzieję, że rozwiniesz jej wątek.
    Czekam na rozdział i dodaję do obserwowanych:)

    [http://chigau-shiten.blogspot.com/]
    :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Jako wielbicielka dialogów cieszę się, że moje opisy w końcu wychodzą w miarę normalnie ;)
      Wątek Peyton jeszcze zostanie omówiony, spokojna głowa ;)
      Pozdrawiam serdecznie ;)

      Usuń
  9. Świetnie się zaczyna i na pewno będę czytać :)
    Lubię tego typu opowiadania, więc zobaczymy co Ci z tego wyjdzie :)
    Co do komentarzy, raczej będę cichą czytelniczką, chyba, że naprawdę będę musiała skomentować :D :)
    No to czekam z niecierpliwością :)
    Pozdrawiam!

    [zaplatana-w-mitologie.blogspot.com]
    [everything-is-possiblee.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W porządku. Ostatnio dowiedziałam sie, że mam sporo "cichych czytelników", więc nie mam nic do zarzucenia.
      Cieszę się, że Ci się podoba. Pozdrawiam ;)

      Usuń
  10. Nie sądziłam, że to powiem, ale wydaje mi się, że ta historia wychodzi Ci chyba nawet lepiej niż ff. JA tak uwielbiam ff hp, że to komplement z moich ust.
    Widać, że bardzo dobrze Ci się pisze o tej historii. Scena w szpitalu znakomita. Niby wiadomo, co się stanie, ale tak stopniowałaś emocje, że i tak czytało się to z zapartym tchem. Pokazałaś to jak ona się czuła w tej chwili, zagubienie i niewiedza to co głownie przez nią przemawiało.
    Dobrze, że zastosowałaś przeskok czasowy. Ominęłaś rutynę, a tym samym pokazałaś jej zagubienie i tęsknotę za rodzicami. Pokazałaś też przyjaciółkę, która ma jeszcze gorsze problemy niż ona, ale czuje się tak zagubiona, że nie potrafi jej w ogóle pomóc.
    Spóźniona i krótko, przepraszam.

    OdpowiedzUsuń